przez gosia » Pn sty 14, 2013 9:06 pm
Niestety przegraliśmy walkę o naszego Tymka!
Ponad 1,5 roku walczyliśmy o niego i robiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, aby umożliwić mu spokojne i szczęśliwe życie. Chociaż wszystko jakby sprzysięgło się przeciwko nam i Tymusiowi – najpierw stracił słuch, a potem zaczął tracić wzrok. Konsultacja u specjalisty przyniosła straszną diagnozę, że pies nie ma szans na operacyjne leczenie oczu, a co za tym idzie, utrata wzroku jest tylko kwestą czasu.
Po przyjeździe do nowego domu było okazało się, że Tymek musi mieć straszne bole uszu, bo tarł uszkami po trawie, piszczał z bólu i trzymał główkę ciągle przekrzywioną na bok.
Nowy pan Tymka postanowił niezwłocznie udać się z nim do Kliniki, gdzie zrobiono badanie komputerowe głowy i uszu. Wynik badania i rokowanie znów były dla nas szokujące. Tymek ma straszny i przewlekły stan zapalny uszu, stare blizny i zrosty, które wchodzą aż w głąb głowy. Lekarze stwierdzili, że zmiany chorobowe uszu są nieodwracalne i jedyne czym można by było ulżyć Tymkowi byłoby nie wybudzenie go z narkozy. Inwazyjna operacja na uszach i głowie byłaby zbyt ryzykowna i mogłaby mu bardziej zaszkodzić niż pomóc. Do tego okazało się, że nerki Tymka też nie są w najlepszej kondycji. Pomimo tych wszystkich złych informacji wspólnie z nowym Panem Tymka postanowiliśmy się nie poddawać i zaczęliśmy leczyć Tymka zachowawczo. Jego właściciel nie szczędził czasu i środków, żeby pomóc Tymkowi. Mijały dni i tygodnie i niestety terapia nie przynosiła oczekiwanych rezultatów. Tymek nadal odczuwał straszny ból uszu i głowy, co odbijało się też na jego psychice.
Tymek odkąd go poznałyśmy miewał niespodziewane ataki agresji. W hoteliku pracował z nim Marek, ale i tam bywało różnie. Marek ocenił, że Tymek jest psem trudnym, ze znikomą szansą socjalizacji. Również od momentu przyjazdu do nowego domu pies szczerzył zęby na wszystkich i wszystko.
Utrata słuchu, a potem postępująca utrata wzroku i do tego straszne bole uszów i głowy były zbyt dużym obciążeniem psychicznym i fizycznym dla Tymka. Piesek nie radził sobie z tym, co przejawiało się agresją.
Pan Tymka ma duże doświadczenie w pracy z trudnymi psami, udało mu się pomóc kilku pieską, które miały problemy objawiające się agresją. Ponadto w przypadku Tymka korzystał z pomocy dwóch trenerów i behawiorystki pani Schaefer.
Pani Schaefer wykonała kilka testów behawioralnych i jej opinia była dla nas tak samo szokująca, jak wcześniejsza diagnoza z kliniki.
Tymek był tykającą bombą zegarową, swoją frustrację odreagowywał agresją, nie dając przy tym żadnych sygnałów ostrzegawczych, rzucał się od razu na człowieka bez powodu. Na początku tolerował swojego pana, ale pogryzł obu trenerów, a także behawiorystkę, rzucił się na żonę nowego pana i pogryzł ich znajomą. W ostatnim tygodniu atakował coraz częściej, bez ostrzeżenia swojego pana, który codziennie spędzał z Tymkiem kilka godzin, głaskał go, siedział przy nim, karmił, próbował się z nim bawić.
Tymek musiałby do końca życia nosić kaganiec, co uniemożliwiałoby prace nad nim i komunikacją z nim, albo żyć odizolowany w swoim ocieplanym kojcu. Nie było możliwości dotarcia do psa, który nie słyszy i już prawie nie widzi, któremu pozostał tylko węch, strach i nawracające bóle. .Nowy pan pracował nad Tymkiem tygodniami, nie poddając się, ale wyczerpał wszystkie możliwości pomocy psu.
Granica leży tam, gdzie kończą się nasze możliwości. Możliwości pracy z psem i możliwości pomocy mu.
Pies który atakuje po chwili głaskania, po tym, jak uprzednio sam podszedł do tej osoby i była to osoba przez niego znana, stwarza realne zagrożenie dla otoczenia, jak również dla osoby która się nim zajmuje.
Walcząc o życie psa, czasem trzeba zwrócić uwagę na zdrowie i życie ludzkie.
Biorąc pod uwagę zarówno stan zdrowia fizycznego i psychicznego Tymka oraz utratę dwóch najważniejszych zmysłów - słuchu i wzroku, a także wszystkie opinie lekarskie i negatywne opinie dwóch trenerów i behawiorysty, z bólem serca i poczuciem przegranej zdecydowaliśmy wspólnie i podjęliśmy tą trudną i smutną dla nas decyzję o eutanazji Tymka. Pragniemy w ten sposób ulżyć naszemu Tymusiowi w jego cierpieniach. Każda inna decyzja byłaby skazywaniem go na życie w bólu i izolacje do końca jego dni.
Tymek, nasz piesku bardzo się staraliśmy zrobić dla Ciebie wszystko co w naszej mocy, przepraszamy że nam się nie udało. Dziękujemy też wszystkim tym, którzy wspierali nas w walce o zdrowie i życie psiaka.