Skrajnie wyczerpaną sukę dalmatyńczyka odebrało w niedzielę, 6 maja br. mieszkance Łodzi „Pogotowie dla Zwierząt” w obecności Fundacji „Niechciane i Zapomniane”. Konieczna była asysta funkcjonariuszy policji. Starsza kobieta mieszkająca na pierwszy piętrze bloku - od dłuższego czasu głodziła psa. Zwierzę jest w ciężkim stanie. Cały czas musi przyjmować kroplówki.
Informacja o zagłodzonym psie dotarła kilka dni temu. Inspektorzy „Pogotowia dla Zwierząt” na interwencję w jednym z mieszkań przy ul. Myśliwskiej udali się w minioną niedzielę. – Kobieta nie chciała otworzyć drzwi. Wezwano policję. Pies bardzo długo nie otrzymywał pożywienia. Świadczyło o tym jego mocne wychudzenie i odwodnienie. Poruszał się bardzo wolno – ocenia Dominika Sadowińska, rzecznik prasowy „Pogotowia dla Zwierząt”.
Właścicielka twierdziła, iż bardzo kocha psa i leczy go... ale sama. Jak? Tego już nie zdradziła. Odebranie kobiecie psa nie było prostą sprawą. Właścicielka nie chciała oddać suki, nie dała sobie wytłumaczyć, że pies jest bardzo zagłodzony.
Po interwencji zwierzę trafiło do lekarza weterynarii. Dalmatyńczyk ważył 14 kg., powinien co najmniej o 10 kg więcej.
Pies schorzeń ma jednak więcej; ropny, przewlekły stan zapalny obu kanałów słuchowych. Nie potrafi normalnie chodzić. Gdy położy się ją na boku nie potrafi wrócić do normalnej stojącej pozycji. Podczas badania krwi stwierdzono znaczną leukocytozę. - Jego stan wskazuje na długotrwale zaniedbanie ze strony właściciela – stwierdzili lekarze diagnozujący psa. Niektóre badania są jeszcze w toku. Wykonano zdjęcia RTG, które wskazują na silny stan zwyrodnieniowy kręgosłupa.
Sunia przeżyła. Przez kilka dni była utrzymywana w śpiączce farmakologicznej. W poniedziałek wykonano jej tomografię, gdyż było podejrzenie guza mózgu. Guza nie ma, ale mózg był obrzęknięty. Prawdopodobnie na skutek bicia. Sunia nadal przebywa w klinice. Jest nawadniana kroplówkami. W klinice będzie jeszcze ok. 2-3 tygodnie. Trzeba ustabilizować jej elektrolity, które po odłączeniu od kroplówek drastycznie spadają.
Bardzo prosimy o wsparcie finansowe na leczenie suni i pomoc w szukaniu domu tymczasowego, gdzie po pobycie w klinice mogłaby dalej dochodzić do siebie.
Przestraszona suczka po wyprowadzeniu z domu poruszała się powoli. Mimo, że nie jest groźna, właścicielka zakładała na jej pyszczek kaganiec.