Mati natomiast naprasza się skacząc na nas - to dotyczy tylko ewentualnego wyjscia na spacer. Robi to delikatnie, nie szczeka przy tym, więc niech sobie skacze. Albo "ściągam" jego łapy na podłogę, albo nie robię nic, jakby pies nie istniał. Nie mówię nawet "zostań". Kiedy on widzi, że nic nie wskura, to przestaje skakać, kładzie się i spokojnie patrzy, jak wychodzę bez niego. To jest naprawdę mało nachalny pies
O żebraniu o żarcie nie ma mowy. Raz ukradł kotlet z talerza (został z tym kotletem sam na sam, talerz był na wysokości jego mordki, no cóż, jak tu nie zwinąć, choć był po posiłku). Z początku mąż go raczył różnymi kąskami wprost przy lodówce, tak że Mati przybiegał za każdym razem kiedy słyszał, że PAN otwiera lodówkę
W końcu mąż się połapał, skończyło się dokarmianie przy lodówce, to i pies skończył z tym przybieganiem. Takich rzeczy uczy sie łatwo. Gorzej z reakcjami na inne psy na spacerze. Nadal nie b. wiem, co mam robić. W miarę możliwości ignoruję, ale to jest trudne, bo Mati często strasznie się "ciepie", wyczynia jakieś niestworzone akrobacje (a ma kolczatkę!). Wielkie psy w ogóle omijam szerokim łukiem.
Zaczął się sezon działkowy, Mati przyzwyczaja się do dłuższego pobytu na działce. Rzucam mu patyki, gania się z nimi, albo je gryzie. Jak mu się znudzi, to łazi za mną i patrzy, co robię
Na ogół grzeczny, ale raz mi nawiał pod ogrodzeniem i szalał po wszystkich ogródkach
i nie chciał mnie słuchać
(to są takie małe ogrody rodzinne). Został zamkniety w altanie - nie tyle za karę, tylko trzeba było natychmiast "uszczelnić" ogrodzenie, więc trochę tam sobie sam posiedział. I co zrobił, kiedy go w końcu wypuściłam? Łaził za mną krok w krok
. Taki diabełek, ale jednak aniołek