Wczoraj zadzwoniła do mnie wolontariuszka ze schroniska w woj. śląskim.
Od 3 tygodni przebywa u nich dalmatyńczyk. Pies trafił do schroniska z potwornym zapaleniem uszy. Sączyła się z nich ropa. Pies bardzo cierpiał, nie pozwalał się do siebie zbliżyć. Wszystkie zabiegi miał robione w lekkiej narkozie. Uszy zostały zaleczone, ale pies prawdopodobnie nie słyszy. Jest wystraszony i zagubiony. Dopuszcza do siebie jedną wolontariuszkę, która wyprowadza go na spacery i wykonuje podstawowe zabiegi na uszy.
Nad psem wisi widmo eutanazji, gdyż pracownicy schroniska mają obawy przed wyadoptowaniem psa. Jedynym wyjściem jest dla niego obserwacja behaworystyczna i dokładne zdiagnozowanie uszu. Prawdopodobnie jego zachowanie spowodowane jest ogromnym bólem i zagubieniem w nowej dla niego rzeczywistości - głuchocie.
Staramy się, aby pies został umieszczony w sprawdzonym hotelu, który ma doświadczenie w diagnozowaniu przypadków z problemami.
Potrzebujemy wsparcia finansowego. Musimy dać mu szansę. Nie możemy go skazać na śmierć, tylko dlatego, że z winy człowieka cierpi i broni się w jedyny znany sobie sposób.