Szanowni Panstwo,
Obiecuje, ze wrzuce w ciagu kilku najblizszych dni zdjecia z naszego pobytu z Tiko (Sonia) na wsi. Czytam jednak Wasze forum i czytam i chcialam pogratulowac i podziekowac za niesamowita robote. Wyprowadzacie psy z naprawde trudnej sytuacji, naprawde nie wiem, jak to sie udaje w takim tempie i na taka skale.
Jesli chodzi o Tiko - jest psem idealnym. Nie sprawia zadnych powaznych problemow: nadal lubi ludzi, psy i dzieci. Goscie sa nia zachwyceni, bo zachowuje sie przyjaznie i nienamolnie. Swietnie jezdzi samochodem, metrem i pociagiem. NIezwykle szybko przyjela nasz tryb zycia: jesli siedzimy i gadamy do nocy mala siedzi z nami. Jesli wstajemy o 11.00 ona niechetnie budzi sie o 11.15. O zadnym zrywaniu nas o 8.00 rano nie ma mowy (chociaz po cichu liczylismy, ze taki ustabilizowany dzien nam wprowadzi. Gdzie tam!)
Ma male wpadki z zalatwianiem sie w domu i kradzeniem jedzenia (w czasie Sylwestra zzarla pol domowego pasztetu, na wyjezdzie: salatke ziemniaczana, w gościach: bochenek chleba specjalnie zostawiony na swieta...). Powoli przestaje tak rzucac sie na jedzenie jak na poczatku. Nie wiem, czy z Waszego doswiadczenia wynika, ze to sie wyrowna, czy juz tak bedzie i po prostu musimy sie przyzwyczaić?
Na spacerze (biega na razie na lince) po polach biegnie obok pana - oddala sie na zaledwie kilka metrow. Weszy, tropi, poluje na wiewiorki i krety. Nie spuszczamy jej zupelnie (chociaz nie wierze, zeby chciala jak szalona uciec za jakims tropem do lasu) bo i Wojtek i nasi znajomi zgodnie twierdza, ze Sonia na pewno kumus uciekla bo przeciez NIKT NORMALNY NIE WYRZUCILBY TAKIEGO PSA. Ha! Jest sliczna i madra, lapy sie zagoily. Obiecuje zdjecia a na razie pozdrawiam serdecznie
Sylwia