Pies ma 'jakieś coś' na grzbiecie. Właściciel twierdzi, że to już wyleczone i niedługo powinno mu się wchłonąć, ale jakoś nie bardzo chce mi się w to wierzyć (chociażby dlatego, że pies nieszczepiony, czyli za wiele styczności z wetem raczej nie miał...).
Z moich obserwacji wynika, że pies jest bardzo kontaktowy, radosny, miły. Powiedziałabym, że nieagresywny, ale chyba za szybko na takie stwierdzenia, skoro z powodu agresji został oddany...
Udało mi się 'wykraść' go z boksu (jest w 'nowoprzyjętych', wolo nie mają tam wstępu, a tamtejszych psów się nie wyprowadza),
Zdjęcia niestety tylko z boksu mam
Tu widać to 'coś' na grzbiecie:
Chłopak cały czas majta ogonem, a właściwie całym zadkiem, jest przemiły.
