Ojej, jestem pod wrażeniem, tyle osób troszczy się o los Matiego. Ale kiedy posklejałam w całość jego historię, to wcale się nie dziwię. Ten pies sporo przeżył - niedobrego. Ile razy pomyślę o tej rodzince z Żywca, to mnie szlag trafia. Fanaberie jakieś i chwilowy "zachcioł", traktowanie psa jak zabawkę, którą - jak się nie spodoba, to można na śmietnik wywalić... Ciekawa jestem, czy jakby kupili psa za ciężkie pieniądze, to też by się tak łatwo pozbyli... A jak kundel ze schronu, to można wte i wewte, co? Może mniej czuje? U nas nie do pomyślenia. Dzieci chowały się z psami, nie było mowy, żeby robiły im krzywdę. Co prawda już nie pamiętam, ile da się wytłumaczyć 2 - latkowi
, ale mój syn w wieku 2,5 r. poszedł już do przedszkola, więc z pewnością był już dostatecznie "cywilizowany" i "kumaty". Strasznie płakał, kiedy padł nasz pierwszy piesek, kundelek przybłęda Pikuś - syn miał wtedy niecałe 3 lata. A miesiąc temu, kiedy padła nasza sunia, ten długowłosy, wyrośnięty, 16-letni "metalowiec", twardy i przemądrzały, płakał najgłośniej...
Inna sprawa, że chyba tylko w Polsce można tak bezkarnie wziąć psa ze schroniska i "wedle uważania" oddać go z powrotem, bez żadnych konsekwencji prawnych, finansowych.
Założyłam Matiemu wątek w galerii, zdaje się że niezbyt wprawnie to zrobiłam i zdjęcia nie bardzo fajne, ale postaram się poprawić.