Zamieszanie wokół czipów

Moderator: dalmibea

Zamieszanie wokół czipów

Postprzez dalmibea » Śr cze 30, 2010 11:52 pm

Zamieszanie wokół czipów

Coraz więcej miast organizuje bezpłatne czipowanie psów. Założeniem takiego znakowania jest szybka i niezawodna identyfikacja zwierząt, zwłaszcza jeśli się zagubią i trzeba ułatwić im powrót do właściciela. Czy rzeczywiście mikroczip chroni twojego pupila przed bezdomnością?

Młody szaro-biały husky przez kilka godzin nerwowo biegał wzdłuż ruchliwej trasy pod Warszawą. Jak się tam znalazł, nie wiadomo. W złapanie psa zaangażowało się kilka osób, bo zdezorientowany, robił uniki i był nieufny. W każdej chwili w popłochu mógł wbiec wprost pod samochody. Wreszcie udało się podstępem schwycić uciekiniera. W lecznicy weterynaryjnej okazało się, że ma czipa. Uff! Teraz na pewno uda się odszukać jego właściciela! Lekarz weterynarii przesunął czytnikiem po szyi psa, odczytał numer, który się wyświetlił, i rozpoczął przeszukiwanie baz danych, jedna po drugiej, najpierw ogólnopolskich, później lokalnych... bez rezultatu. Husky nie był zarejestrowany w żadnej dostępnej bazie. Zamiast wrócić do domu, trafił do schroniska.

Nieskuteczne czipowanie

Takie przypadki zdarzają się w Polsce często, gdyż nie działa u nas jedna, zintegrowana baza danych, lecz kilkanaście, które rejestrują informacje o tak oznakowanych zwierzętach. Większość z nich to lokalne zbiory zgromadzone w komputerach urzędów miejskich, schronisk, lekarzy weterynarii. Zwierzę zaczipowane w niewielkim mieście i zapisane w tamtejszym rejestrze nie ma szans na bycie odnalezionym, gdy zginie w innej części Polski, np. podczas wyjazdu z opiekunem na wakacje czy wystawę.

Organizatorzy bezpłatnego czipowania psów w gminach i miastach często nie informują właściciela o konieczności rejestracji zwierzęcia w ogólnopolskiej bazie danych, bo zwykle nie wiedzą, że takie istnieją. Nie wspominają też o tym niektórzy lekarze weterynarii, tylko ewidencjonują numery czipów w bazach firm, od których je sprowadzają, albo czasem oczekują dodatkowej opłaty za umieszczenie informacji w innych bazach.

Naprzeciw potrzebom

Już kilka lat temu władze niektórych polskich miast wprowadziły na swoim terenie obowiązek trwałego oznakowania zwierząt poprzez tatuowanie lub czipowanie. O ile tatuaż w naszym kraju jest dostępny w zasadzie dla rasowych psów z rodowodem, o tyle z czipowania mogą skorzystać wszystkie czworonogi, niezależnie od ich pochodzenia i zamożności opiekunów. Urzędy miejskie wprowadziły bowiem symboliczną opłatę lub też przeprowadzały akcje darmowego znakowania. Jednak nie wszystkim właścicielom było to na rękę. Albo bali się, że będą musieli zacząć płacić za zwierzę podatki, albo nie chcieli ujawniać swoich danych, albo obawiali się bólu pupila.

Do czipowania i rozpowszechniania na szeroką skalę informacji na ten temat przyłączyła się Warszawa. W trzeciej edycji tej akcji psy będą bezpłatnie znakowane do 15 grudnia. Miasto prowadzi lokalną bazę danych animalum.um.warszawa.pl, w której rejestruje wszystkie oznakowane podczas bezpłatnej kampanii czworonogi oraz te opuszczające schronisko Na Paluchu.

– Od 2007 roku zaczipowaliśmy prawie 20 tysięcy psów. Zainteresowanie jest duże. W tym roku zakupiliśmy 16 tysięcy kolejnych czipów – mówi Agnieszka Kłąb z Wydziału Prasowego Urzędu m.st. Warszawy. – Jeśli psy oznakowane u nas zagubią się w innych częściach Polski, zostaną błyskawicznie odnalezione w naszej bazie, kiedy lekarz weterynarii odczyta numer ich czipa.

Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby właściciel, za pośrednictwem internetu, sam dodatkowo zarejestrował psa w bazie ogólnopolskiej.

– Jest to bardzo proste, wystarczy się zalogować i wypełnić konieczne rubryki. Po kilku minutach dane psa i kontakt do właściciela znajdą się w systemie – mówi Ania, która właśnie zarejestrowała swojego buldożka francuskiego w bazie ogólnopolskiej.
Dostępna dla każdego

Jako ogólnopolska, bezpłatna i dostępna dla każdego została pomyślana między innymi baza Safe-Animal (www.safe-animal.eu). Jest ona sprzężona z Europetnet w Brukseli, dzięki czemu w momencie wpisania danego numeru czipa do wyszukiwarki www.europetnet.com i jego odnalezienia system natychmiast przekierowuje zainteresowanego do bazy, w której zwierzę zostało zarejestrowane. W biurze Safe-Animal przez 24 godziny na dobę działa pogotowie SOS, które już niejednokrotnie przyczyniło się do odszukania właścicieli zaginionych zwierząt.

Od pewnego czasu twórcy tej ogólnopolskiej bazy danych starają się zainteresować swoim projektem władze miast i gmin, by wspólnie zadbać o dobro zwierząt.

– Już teraz razem z Safe-Animal działa większość baz miejskich i schronisk dla bezdomnych zwierząt – mówi Bartosz Mackiewicz pomysłodawca i właściciel bazy Safe-Animal. – To przełomowy krok, który wreszcie pozwala na umiejscowienie danych w jednym, ogólnodostępnym zbiorze. Zgłaszają się do nas nawet te miasta, które kiedyś prowadziły pilotażowe akcje czipowania.

O co tyle szumu?

Wielu ludzi zastanawia się nad tym, czy wszczepienie pupilowi ciała obcego pod skórę nie będzie dla niego szkodliwe, co więcej, bolesne. Tymczasem wprowadzenie czipa (inaczej zwanego transponderem) nie wiąże się z cierpieniem psa, gdyż przypomina rutynowe szczepienie. Zwłaszcza że jest on niewielki – ma wymiary 2,21 x 12 mm, dlatego nazywa się go też mikroczipem. Składa się z elektronicznego układu scalonego i cewki – anteny, umieszczonych w szklanej powłoce bioglas zapobiegającej przedostawaniu się do niego płynów wewnątrzustrojowych, które mogłyby uszkodzić układ scalony. Ta szklana kapsułka jest obojętna dla organizmu psa, sterylna i często wyposażona w polimerową powłokę antymigracyjną. Tak więc czip dożywotnio pozostaje w miejscu wszczepienia, czyli z lewej strony szyi. Sporadycznie zdarza się, że „wędruje” po ciele psiaka.

– Podczas badania czteromiesięcznej buldożki mojej znajomej okazało się, że mikroczipa nie można odczytać, bo nie ma go tam, gdzie został wprowadzony dwa miesiące wcześniej – mówi Ania. – Po dokładnych oględzinach odnaleziono go pod pachą. Może to być problemem, kiedy pies zginie i znajdzie się w schronisku, gdyż zapewne nikt nie będzie szukał identyfikatora pod pachą czy w innych miejscach w ciele. Po prostu uznają, że pies nie ma czipa – martwi się Ania.

Każdy transponder ma numer składający się z 15 cyfr. Trzy pierwsze wskazują na producenta lub są kodem kraju, w którym będą używane i rejestrowane. Polsce przypisano numer 616, jednak do tej pory nie wprowadzono u nas rozporządzenia o używaniu go jako identyfikującego nasz kraj. Nie ma możliwości, by cyfry się powtórzyły, gdyż są przypisywane do czipa w trakcie jego produkcji według numeracji, którą każdej firmie odgórnie nadaje ICAR (Inernational Committee For Animal Recording) z siedzibą w Rzymie. Fabryczny mikroczip zawiera tylko unikalny zestaw cyfr. Dopiero po zarejestrowaniu tego numeru w bazie danych przypisuje się mu wszystkie niezbędne informacje mające na celu identyfikację psa i jego właściciela.

Co kryje baza danych?

Rejestrując psa w ogólnopolskiej bazie danych, trzeba jedynie dokładnie wpisać numer transpondera wszczepionego pupilowi i wypełnić wymagane pola. Wpisuje się w nie wszystkie niezbędne dane, które mogą pomóc w szybkim skontaktowaniu się z właścicielem, kiedy czworonóg zaginie i zostanie odnaleziony przez kogoś, kto zgłosi się z nim do lecznicy odczytującej informacje zawarte w czipie.

– Zainteresowani logują się do bazy i wprowadzają dane bezpośrednio na serwer, gdzie są one szyfrowane i zabezpieczane specjalny certyfikatem – protokołem. Dokładnie takim samym, jakim posługują się obecnie wszystkie banki na świecie – tłumaczy Bartosz Mackiewicz. – Dostęp niepożądanych osób do archiwizowanych danych jest więc wykluczony.

Elektroniczne wpadki

Nie zawsze czipy są skuteczne, nawet prawidłowo wszczepione. Przekonała się o tym Beata Fedak, która sześć lat temu kupiła szczenię doga niemieckiego we Włoszech. Pies miał mikroczipa, którego numer był wpisany do książeczki zdrowia i do rodowodu. Kiedy podrósł, pani Beata postanowiła zrobić mu prześwietlenie na dysplazję. Przed badaniem lekarz weterynarii chciał zidentyfikować doga czytnikiem czipów, lecz niestety ten, którego używał (powszechnie stosowany firmy Merial) nie odczytał transpondera. W związku z tym lekarz, nie mogąc potwierdzić tożsamości psa, odmówił wykonania usługi.

– Zadzwoniłam do włoskiej hodowczyni, żeby ustalić, jakiego czytnika używa jej lekarz – mówi opiekunka doga. – Okazało się, że czip był sprawdzany urządzeniem firmy Bayer, a nasi lekarze weterynarii dysponują czytnikami firmy Merial. Co ciekawe, w Polsce były wówczas tylko dwa czytniki Bayera.

Pani Beata odnalazła lecznicę korzystającą z takiego urządzenia i czip bez problemu został odczytany. Problem powtórzył się przy wydawaniu paszportu, dlatego lekarz postanowił wszczepić kolejny mikropocesor, kompatybilny z jego czytnikiem.

– Te przygody sprawiły, że zawsze kiedy jechałam na zagraniczne wystawy, na których czasami sprawdza się czipy przy wejściu, denerwowałam się, czy czytnik organizatorów przeczyta ten właściwy czip z rodowodu, który jest ważniejszy od drugiego, bo to on pozwala potwierdzić tożsamość psa – wyjaśnia Beata Fedak. – Właściwie, żeby się nie stresować, powinnam mieć własny czytnik firmy Bayer, który kosztuje około 3000 zł.

Obecnie taka sytuacja nie powinna się zdarzyć, gdyż i mikroczipy, i czytniki są produkowane tak, by były ze sobą kompatybilne.
Idzie nowe

Do akcji czipowania szykuje się Związek Kynologiczny w Polsce, który chce wprowadzić obowiązek elektronicznego znakowania. Planuje z nią ruszyć w przyszłym roku, gdyż tylko do 2011 roku psom wyjeżdżającym za granicę wystarczy sam tatuaż, później będą musiały mieć mikroczipy.

– Aby program zadziałał właściwie, nie wystarczy się skupić na obowiązku czipowania. Wymaga to wielu przemyśleń: kto będzie to robił, w którym momencie nastąpi rejestracja w bazie danych itp. Oddziały Związku będą musiały zakupić czytniki, żeby podczas przeglądu miotu identyfikować szczenięta na podstawie numerów czipów – mówi Barbara Larska, przewodnicząca do spraw hodowlanych ZKwP. – Nie będziemy tworzyć kolejnej bazy danych, chyba że dodat-kową, wewnętrzną, na potrzeby Związku. Czipy powinny być wpisane do ogólnopolskiej bazy. Niestety w Polsce jest ich kilka, a każdy właściciel bazy zaczipowanych zwierząt twierdzi, że jego jest ogólnopolska. Nie ma jednak połączenia między tymi bazami. Dopóki nie będzie jednej, wspólnej, dopóty czipowanie nie będzie skuteczne. Psa z tatuażem bardzo łatwo zidentyfikować, natomiast odszukanie właściciela czworonoga z czipem niezarejestrowanym w jednej jedynej ogólnopolskiej bazie graniczy z cudem.

Dla rasowca tatuaż

W naszym kraju wszystkie psy mające rodowód Związku Kynologicznego w Polsce muszą mieć tatuaż. Tak identyfikuje się szczenię jeszcze u hodowcy. Tatuaż składa się z litery i ciągu trzech cyfr. Litera umieszczona z przodu lub z tyłu numeru oznacza oddział Związku Kynologicznego, natomiast cyfry są numerem, pod jakim zapisane jest szczenię danej rasy w danym oddziale (np. wzór tatuażu w oddziale warszawskim to: A000, natomiast w Kielcach: 000H). Tatuaże umieszcza się w uchu (lewym lub prawym) albo pachwinie (lewej lub prawej) w zależności od rasy psa, preferencji właściciela i tatuującego oraz zgodnie z wytycznymi Związku. Do nanoszenia numeru służy metalowa tatuownica zaciskowa – małe igiełki ułożone w odpowiedni numer wtłaczają specjalny barwnik pod skórę. Ta metoda jest bardzo szybka (tatuowanie trwa zaledwie kilka sekund), ale zdarza się, że źle wykonany tatuaż po kilku latach przestaje być czytelny. Dlatego lepiej użyć sprzętu podobnego do tego, jaki stosuje się w zakładach tatuażu dla ludzi. Naniesienie trwałego numeru to bardzo skuteczna metoda, jest on wyraźny przez lata. Tyle że zabieg trwa kilka minut, a wtedy szczenię, szczególnie dużej rasy, wierci się i trudno je utrzymać, więc hodowcy często rezygnują z takiego tatuowania.

Pamiętaj o adresówce!

Zanim zaczęto wprowadzać mikroczipy, najlepszym zabezpieczeniem czworonoga przed zagubieniem było umieszczenie na jego obroży adresówki z dokładnymi danymi właściciela i numerem telefonu.

– To najlepsza forma znakowania – mówi Ewa Pszczółkowska od lat pracująca w warszawskim schronisku Na Paluchu i działająca w partii Zieloni 2004. – Zwykły człowiek, który znajdzie błąkającego się psa, nie dysponuje urządzeniem do odczytywania czipów. Nie zawsze też przyjdzie mu do głowy szukanie tatuażu, który często jest niewyraźny. Natomiast adresówkę zobaczy, otworzy i skontaktuje się z właścicielem.

– Ponieważ bezpieczeństwo mojego psa jest dla mnie bardzo ważne, dlatego chociaż ma on czipa, zawsze zakładam mu szeleczki z adresówką – potwierdza Ania, opiekunka buldożka. – Teraz wiem, że jest zabezpieczony na dwieście procent!

Artykuł pochodzi z miesięcznika Przyjaciel Pies.

Żaneta Żmuda-Kozina
Avatar użytkownika
dalmibea
Site Admin
 
Posty: 6291
Dołączył(a): So lut 20, 2010 5:58 pm

Powrót do PORADY WETERYNARYJNE

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość

cron