roma_121 napisał(a):Wiem Bea
wiesz ja nie byłam jeszcze w takiej sytuacji... mówie o tym jak bym się zachowała znając siebie.. wiadomo że jak przychodzi ta chwila człowiek w ogóle inaczej reaguje. Fakt pożegnanie jakie zrobiłaś Lady było na prawde godne prawdziwego przyjaciela... a serduszko które masz w domu jest oznaką prawdziwej przyjaźni jaka Was łączyła... zawsze jest razem z Tobą
a na co zmarła Lady ? jeżeli można zapytać bo z tego co czytam decyzja o uśpieniu była podejmowana w dość szybkim czasie...
Po pierwsze miala juz od paru lat bardzo chore serduszko, po drugie dostawala zaniku miesni zuchwy, ktore swoj poczatek maja na czubku glowy, na zdjeciu widac jak bardzo miala zapadniete czolo, otwierala pyszczek tylko na dwa centymetry , musialam bardzo uwazac przy karmieniu.
Ale to nie bylo powoden szybkiego odejscia Sary. w Piatek byla taka matowa, nagle nie chciala jesc, bylam u weta, pobral krew i powiedzial w poniedzialek beda wyniki to zobaczymy dalej, w sobote sie trzymala, byla taka sobie spiaca, nie chciala isc na dwor ani nie chciala jesc, ale nic ja nie bolalo bo lezala odprezona na lozku.
W niedziele wieczorem stan sie nagle pogorszyl, z minuty na minute bylo z nia coraz gorzej,zaczela kolo 2 giej w nocy wymiotowac krwia. Pamietam jak dzisiaj, sniezyca jakiej tutaj od kilku lat nie bylo, drogi nie przejezdne, ale ja za telefon i do kliniki, oczywiscie powiedzieli mi zeby zaraz przyjezdzac, wtedy ja zbadaja i moze beda operowac.
W pierwszej chwili chcialam zaraz jechac, ale Lady tracila przytomnosc i nie pokazywala zadnych objawow bolu, popadala w spiaczke.
Wtedy na chwile zaczelam myslec na trzezwo,
ma chore serduszko, bierze leki, ma 12 lat, jest w stanie konania, mam ja wiesc do Kliniki ponad godzine ???? po to zeby ja meczyli badaniami, moze i operowali, a co bedzie jak umrze , a mnie przy niej nie bedzie, bedzie lezec gdzies na zimnych kafelkach, sama i konac , a mnie przy niej nie bedzie,ta mysl byla horrorem dla mnie, NIE !!! powiedzialam nie !!!! nie bede jej dodatkowo stresowac, o ile ma odejsc to niech to bedzie w domu , przy mnie. Moje uczucie powiedzialo mi jedno, o ile bedzie chciec zyc , to wytrzyma noc do rana i wtedy pojedziemy do weta ktory ja zna, wtedy beda wyniki i bedziemy wiedziec wiecej, co i jak robic !!!! Jezeli bedzie chciala odejsc to niech to sie stanie w domu. Co innego gdyby miala bol i wyla z bolu, ale ona byla calkiem spokojna i odprezona. Cala noc czuwalam przy niej, lezalam kolo niej , bylam z nia i opowiadalam jej rozne chistoryjki ktore razem przezylysmy, powtarzalam jej jedno: Ladunia, prosze wytrzymaj do 7 mej rano, wtedy pojedziemy do lekarza i wszystko bedzie dobrze. Liczylam godziny i jej ciagle mowilam, blagam, jeszcze tylko piec. godzin , jeszcze cztery, trzy dwie,prosze wytrzymaj jeszcze tylko godzinke , prosze wytrzymaj do siodmej i pojedziemy do lekarza!!!!
No i co zrobila moja Lady, czekala do siodmej nad ranem i punktualnie o siodmej oddala czarny smolisty stolec, strasznie ja przy tym potrzepalo, dostala drgawek i byla juz alkiem daleko, nieswiadoma tego co sie z nia dzialo.Wtedy wiedzialam ze to koniec, znam to u pacjentow ktorzy umieraja.
Stracila calkiem glowe w panice i szoku wzielam ja zapakowalam w koc i zawiozlam do weta, a moglam zadzwonic i powiedziec zeby przyjechal do mnie, zrobilby to napewno, ale ja nie umialam juz myslec !!!
Niestety nie bylo dla niej ratunku, nawet w tej nocy w klinice nic by dla niej nie mogli zrobic, wszystkie najwazniejsze organy, nerki, wartroba, trzustka, pluca i serduszko nagle dostaly zapasci, dlaczego tak nagle, lekarz dokladnie nie mogl powiedziec, moze cos zjadla i sie strula, albo od Sterydow ktore musiala brac bo by inaczej wogole pyszczka nie umiala otworzyc i by nie mogla nic jesc tylko musialabym ja karmic sztucznie przez wziernik przez brzuch do zoladka, co by napewno nie bylo dobrym wyjsciem.
Sterydy brala okolo pol roku, ale nie bylo innego wyjscia, ten zanik miesni byl wada genetyczna:(
Takim zachodem slonca w ponury zasniezony wieczor pozegnala sie ze mna moja Lady
Zniewoliliśmy resztę zwierzęcego stworzenia oraz potraktowaliśmy naszych dalekich kuzynów w futrach i piórach tak okrutnie, że poza wszelką wątpliwość, gdyby mieli oni stworzyć religię, szatanem byłby dla nich człowiek.
— William Ralph Inge