Z Martą nie tak łatwo - czasami zje wszystkie surowe warzywka, innego dnia - nawet mięska nie ruszy
Ostatnio wzięłam się na sposób i zanim jej podam coś co mi może powybierać - wszystko "mieszam" blenderem. Czasami, gdy robię rosołek - przez przyprawieniem go odlewam trochę i dodaję jej do tego warzywek (potrafi siedzieć w kuchni niedaleko talerza i czekać, aż jej naleję
). To chyba jej największy przysmak
Zanim cokolwiek jej ugotuję sprawdzam, czy to się nadaje i na co jej pomoże
(ale dobre rady zawsze w cenie!
)
Chociaż do tej pory nie wiem, czy lepiej jej dawać całe surowe jajko, czy ugotowane na twardo (bo jedni piszą, że biało surowe zamiast pomagać, tylko szkodzi, inni - że najlepiej dawać całe jajo jeszcze ze skorupką, nawet weterynarze nie są co do tego zgodni), więc staram się je ugotować na pół miękko - żeby żółtko było ledwo ścięte, a białko ścięte całkowicie
(i wszystko podaję w temperaturze pokojowej).
A i siemię lniane dodaję - na błyszczącą i zdrową sierść
Martucha ma poza tym zmienia się w małego pakera i ma coraz więcej mięśni (chyba przez to bieganie na spacerach, bo już żaden pies nie może za nią nadążyć)!