
Jeruś stał się moim przyjacielem na dobre i na złe i członkiem rodziny. Szybko zapomniał o złych doświadczeniach i nauczył się wszystkiego, co mądry pies umieć powinien. Ponieważ i ja spędzam w pracy sporo godzin psisko grzecznie czekało na mój powrót, a potem były dłuuugie spacery i szaleństwa - najlepsze były te z zieloną piłeczką.




Czesanko

Zabawy z oponką też były fajne, ale jakoś nikt długo nie chciał się z Jerym siłować


I jeszcze z patyczkiem

Szaleństwa z panem też były niezłe



A tu na pikniku na naszej ulubionej "górce"


Da mi to ciastko?

albo sam się poczęstuję


I jeszcze zdjęcia z panią


Pan się zmęczył, to go popilnuję

albo też się chwilkę zdrzemnę


Co by tu zmalować?

Każde wakacje, na które Jery nie mógł pojechać z nami spędzał z moimi rodzicami i owinął ich sobie wokół palca



Woda - żywioł mojego Jerusia





Po pływaniu apetyt dopisuje



Jeszcze trochę szaleństw na górce









A tak sobie spałem

Jeszcze parę zdjęć w domku

uśmiecham się do pani

Na jednym ze spacerów Jery przeciął sobie łapkę na potłuczonej butelce, próby ubierania kołnierza musiałam robić w plenerze bo w domu groziło to demolką.

Żeby nie wygryzał szwów w domu paradował w dziecięcej skarpecie nałożonej na opatrunek
